I LIGA. Black Friday!

14:00 26.11.2021

Takich trzech jak ich dwóch, to nie ma ani jednego! Na co dzień wśród Srebrnych Lwic są zdecydowaną mniejszością, ale trudno się temu dziwić, skoro pracują w żeńskim klubie. Przy „Czarnym Piątku” czas na krótkie historie dwóch „Panów w Czerni”. I nie chodzi tutaj bynajmniej o czarne charaktery, tylko o… czarną robotę. Trener Marcin Księżyk i Fizjoterapeuta Grzegorz Wowra – to oni dzisiaj zostali przywołani do I-ligowej tablicy i to oni opowiedzą trochę o swoich początkach w świecie handballu i kilkuletniej już współpracy. Miłej lektury dla Wszystkich!

I LIGA. Black Friday!
I LIGA. Black Friday!
I LIGA. Black Friday!

Jeśli ktoś uważa, że piłka ręczna jest jego pasją i niejako drugą religią, to powinien stanąć oko w oko z Marcinem Księżykiem. Trenerem z międzynarodową licencją Master Coach, który handball ma we krwi właściwie od zawsze. Wychował się w Chorzowie, więc naturalnie jego pierwszym wyborem był Ruch. W koszulce trenerskiej z „eRką” spędził kilka długich lat z przerwą na męską przygodę w Grunwaldzie Halemba. Podsumowując: Śląsk jest jego domem, a szczypiorniak najmilszym gościem.

Zanim jednak szkoleniowiec olkuskich szczypiornistek w pełni poświęcił się pracy trenerskiej, sam grał w handball. Zaczynał będąc bajtlem, w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Wkrótce potem trafił do szkoły sportowej, gdzie zebrał masę doświadczenia. – Jako młody chłopak reprezentowałem barwy Zrywu Chorzów, a już niejako dorosły człowiek AZS-u AWF Katowice oraz Pogoni Zabrze. Później jeszcze zaliczyłem epizod jako grający trener w Grunwaldzie, gdzie skończyłem swoją przygodę z parkietem, w całości przerzucając się na ławkę – wspomina Marcin Księżyk.

Uprawnienia trenerskie, dzisiaj 42-letni szkoleniowiec nabył siedemnaście lat temu. Przez pierwsze cztery lata trudnił się wyłącznie pracą z młodzieżą, a seniorskie drużyny zaczął przejmować zanim skończył trzydziestkę. – Premierowym wyzwaniem było prowadzenie chorzowskiego zespołu złożonego z zawodniczek z rocznika 1995. Następnie przez rezerwy dorosłego Ruchu trafiłem do pierwszej ekipy „Niebieskich” – wylicza Księżyk. To właśnie z rodzinnego Chorzowa trener Marcin dołączył do sztabu olkuskiego SPR-u.

Pierwsze podejście do klubu ze Srebrnego Miasta zostało okraszone świetnymi wynikami sportowymi, zarówno w ramach rozgrywek I ligi, jak i podczas turniejów o Mistrzostwo Polski w kategorii Juniorek. Srebrne Lwice wygrały zmagania na zapleczu żeńskiej PGNiG Superligi, a Młode Lwice sięgnęły po brązowe krążki, poparte czwartym miejscem w tej samej kategorii w kolejnym roku.

Marcin Księżyk to ambitny człowiek, który po czterech sezonach spędzonych w Olkuszu postanowił coś zmienić, szukając nowych wyzwań. Znalazł je w Żorach, ale tylko po części, bowiem po pierwszej rundzie sezonu 2019/2020 zrezygnował z pracy w MTS-ie, spokojną przystań znajdując ponownie w ukochanym przez siebie Chorzowie. Do Ruchu trener dołączył w bardzo trudnym dla klubu momencie, kiedy reszta superligowej stawki mocno odjechała „Niebieskim”. Brak perspektyw na wyciągniecie zespołu z dołka sprawił, że szkoleniowiec nie widząc szansy na poprawę sytuacji podziękował za dane mu zaufanie i złożył rezygnację, jaką Zarząd KPR-u przyjął ze zrozumieniem. Po rozstaniu z pierwszą drużyną Ruchu, trener Księżyk objął pieczę nad młodzieżowymi ekipami z Chorzowa. I to ponownie stamtąd szkoleniowiec wrócił na „stare, olkuskie śmieci”.

– Mówią, że dwa razy do tej samej wody nie powinno się wchodzić, ale uważam to za zwykły przesąd, tym bardziej że obecna polityka klubu jest zupełnie inna niż wtedy, gdy po raz pierwszy pracowałem w Olkuszu. Zespół został solidnie odmłodzony, a o jego obliczu już zaczęły decydować wychowanki, co na najbliższe miesiące jest i będzie naszym priorytetem. Prowadzenie obecnego SPR-u odbieram jako kolejne wyzwanie na swojej drodze. Doskonale znamy się z większością zawodniczek, jak również z Zarządem Klubu, któremu jestem wdzięczny za możliwość powrotu do jednego z ulubionych przeze mnie miejsc na sportowej mapie Polski – zaznacza Marcin Księżyk.

Drugi z mężczyzn pracujący dla SPR-u już nie pierwszy rok, to Grzegorz Wowra. Fachowiec z krwi i kości, który na fizjoterapii stracił większość swoich włosów. Zaczynał jako fan szczypiorniaka. Pierwszą styczność z handballem na najwyższym poziomie zaliczył pod skrzydłami uznanego w młodzieżowym środowisku trenerskim śp. Adama Pecolda. To właśnie u boku zmarłego w 2013 roku selekcjonera kobiecej Kadry Narodowej Juniorek Młodszych, obecny Fizjo olkuszanek stawiał pierwsze kroki w koszulce z Orzełkiem na piersi.

– Od kiedy pamiętam byłem przy Ruchu Chorzów. I to właśnie z polecenia ówczesnego i zarazem teraźniejszego prezesa „Niebieskich” Krzysztofa Zioło trafiłem do sztabu trenera Pecolda. Z perspektywy czasu śmiało mogę powiedzieć, że podjętej kilkanaście lat wstecz decyzji nigdy nie żałowałem. Świętej Pamięci selekcjoner był moim pierwszym mentorem – wspomina Grzegorz Wowra, który okazjonalne zgrupowania kadry łączył z codzienną pracą w jeszcze wtedy gliwickiej Szkole Mistrzostwa Sportowego, gdzie dbał o to, aby najlepsza w Polsce młodzież jak najszybciej wracała do zdrowia.

Zdarza się, że w naszym życiu najlepsze historie pisze przypadek, a gdy już trafisz do grona ludzi, którzy potrafią docenić Twoje umiejętności i charakter, to zostajesz z nimi na kolejne lata, w poczuciu dobrze pełnionego obowiązku. I rzeczywiście, następne przystanki w reprezentacyjnej pracy Grzegorza skłaniały do wniosku, że prędzej niż później, znajdzie się na szczycie.

I pewnie niewiele osób będzie teraz zdziwionych, kiedy napiszemy, że nadszedł taki moment, w którym ponownie Fizjo Wowra nie mógł powiedzieć „NIE”. Pewnego pięknego dnia zadzwonił bowiem telefon, a w słuchawce pojawiło się zaproszenie do pracy przy seniorskiej Kadrze Narodowej prowadzonej przez Kima Rasmussena.

– To był piękny, ale i zarazem bardzo wyczerpujący czas. Pracy mieliśmy tyle, że momentami brakowało godzin na sen. Jednak daleki jestem aby mówić, że było ciężko. Specyfika tej pracy i w dodatku na takim poziomie, niesie ze sobą wiele obowiązków. Zawsze uwielbiałem emocje towarzyszące zgrupowaniom i meczom o punkty. Turnieje rangi mistrzowskiej to także niezapomniane chwile, które będę wspominał do końca życia – dodaje Grzegorz Wowra.

Wspomnień z największych turniejów mogło być jeszcze więcej, jednak w przeddzień wylotu kobiecej Reprezentacji na Mistrzostwa Europy do Szwecji w końcówce 2016 roku, u Fizjo odezwały się nerki. Ból był tak duży, a stan zdrowia na tyle poważny, że zamiast w samolocie Grzegorz wylądował na stole operacyjnym. Zabieg, rekonwalescencja, a po chorobie zmiana priorytetów. – W trybie pilnym do Kadry powołano nowego Fizjo, a mnie pozostało obejrzeć turniej w telewizji. Wtedy uznałem też, że warto nieco zwolnić i pomieszkać w domu z najbliższymi mi osobami – zaznacza Wowra. Mowa tutaj o żonie i teraz już trójce dzieci.

Rezygnacja ze współpracy z Kadrą przez wzgląd na życie prywatne nie oznacza jednak, że Grzegorz dał sobie spokój z handballem. Kiedy już wrócił na pełne obroty objął funkcję fizjoterapeuty w miejscu, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło – w Ruchu Chorzów. To właśnie tam doszło do pierwszej współpracy na linii Grzegorz Wowra – Marcin Księżyk. Obaj Panowie znali się wcześniej, bo przecież świat w sportowym grajdole jest mały, a Śląsk i „Niebieski” Chorzów jeszcze mniejsze.

– Do Olkusza trafiliśmy z Marcinem wspólnie. On podjął pracę jako trener, a ja otrzymałem propozycję pracy jako fizjo. Na początku działaliśmy razem z Krzyśkiem Garczarczykiem, a później zostałem tylko ja. W pierwszym sezonie naszej pracy Dziewczyny wygrały I ligę, udowadniając swój potencjał. Od razu urzekła mnie atmosfera panująca w tej drużynie i w całym klubie. Przyjacielski klimat trwa do dzisiaj, a my ponownie mamy możliwość wspólnej pracy z Marcinem – kończy Grzegorz Wowra, który obecnie za zdrowie olkuskich piłkarek odpowiada po godzinach pracy w katowickim szpitalu.

– Praca z Grzesiem od zawsze była wielką przyjemnością i zarazem wyróżnieniem. Niewiele bowiem jest osób, które mogą pochwalić się takim CV i przede wszystkim doświadczeniem w swojej branży. Cieszę się, że ponownie działamy w jednym sztabie i wierzę, że ta nasza znajomość przetrwa kolejne długie lata! – kończy Marcin Księżyk.

SPR Olkusz (PK)