I LIGA. Do pięciu razy sztuka!

22:00 29.10.2022

Trwało to dłużej niż zwykle, ale w końcu można powiedzieć: MAMY TO! Derby Małopolski i zarazem pierwsze punkty dla Srebrnych Lwic! Podopieczne Marcina Księżyka w sobotni wieczór po arcyciekawym spotkaniu pokonały na własnym parkiecie KS Cracovię 32:28, dając wiele radości sobie i swoim wiernym fanom, którzy licznie pojawili się przy Wiejskiej. Prawidłowość, że olkuszanki mają patent na „Pasiaczki” została utrzymana i przynajmniej do wiosny to SPR symbolicznie będzie rządził w Małopolsce w kobiecym szczypiorniaku.

I LIGA. Do pięciu razy sztuka!
I LIGA. Do pięciu razy sztuka!
I LIGA. Do pięciu razy sztuka!

ZWYCIĘSTWO POTRZEBNE JAK TLEN
Przed pierwszym gwizdkiem sytuacja w tabeli olkuszanek była nie do pozazdroszczenia. Lwice jako jedyne w stawce drużyn grupy B na zapleczu żeńskiej PGNiG Superligi nie miały w swoim dorobku choćby punktu i zamykały zestawienie. Rywalki natomiast już dwukrotnie w tym sezonie cieszyły się ze zwycięstwa i przy ewentualnym trzecim triumfie mogły nawet wskoczyć do pierwszej czwórki. O ile oczywiście perspektywa zakręcenia się w okolicach podium była kusząca, o tyle już na pierwszy rzut oka było widać, kto z tej dwójki zdecydowanie bardziej potrzebował pełnej puli, aby niejako najpierw wrócić do żywych, a w dalszej kolejności i wejść na właściwe obroty. Jak będzie w następnych tygodniach, na dzisiaj trudno stwierdzić, ale jedno jest pewne. Srebrne Lwice oraz ich fani, w końcu mogą wziąć głębszy oddech, bo w sobotę z serca całego olkuskiego, handballowego środowiska spadł przysłowiowy ciężki kamień, a seria wygranych bezpośrednich spotkań derbowych przez gospodynie wciąż trwa!

TRUDNY POCZĄTEK
Premierowe minuty weekendowego starcia nie należały jednak do łatwych. Co wrażliwsi po 8. minutach, gdy miejscowe przegrywały 1:5 już zaczęli kręcić nosami, że to nie tak miało wyglądać… I rzeczywiście, nie takiego początku spodziewał się cały obóz SPR-u, choć jakichś nerwowych ruchów poza korektami w ustawieniu na boisku raczej nie obserwowaliśmy. Trener Księżyk postawił na przeczekanie pierwszej fali uderzeniowej „Pasiaczek”. Taktyka odważna, ale wkrótce potem okazało się, że jak najbardziej skuteczna. Krakowianki niby złapały wiatr w żagle, niby prowadziły i wyglądały na pewne swego, ale zaraz po upływie kwadransa z ich przewagi nie zostało już nic. Do remisu 8:8 z rzutu karnego doprowadziła Wiktoria Kozyra, która wcześniej trafiła już dwa razy, podobnie zresztą jak Aleksandra Zub i Amelia Basara.

PRAWO SERII – 9:0 W OSIEM MINUT
Po raz pierwszy, Lwice wyszły na prowadzenie w 19. minucie, po tym jak Irenę Szwonkę ze środka pokonała Wiktoria Sioła. Był to jednak tylko suport do kolejnych akcji, w których olkuszanki bezlitośnie wykorzystały zdecydowanie słabszy moment w grze „Pasiaczek”. Aby nie pozostać gołosłownym należy podać fakt: gospodynie zdobyły dziewięć kolejnych bramek (!), co oczywiście miało istotny wpływ zarówno na wynik, jak i nastroje panujące przy Wiejskiej. Kozyra, Zub, Sioła, Basara oraz Faryńska sprawiły, że trybuny miały co i przede wszystkim kogo oklaskiwać, a trzeba dodać, że publiczność na derby stawiła się naprawdę licznie! Po 27 minutach na tablicy obowiązywał rezultat 17:9, co mając w pamięci pierwsze akcje mogło i zapewne niejednego przyprawiło o dreszcze. Zwrot wydarzeń jakich mało, a przecież właśnie za takie historie kochamy handball!

CRACOVIA NIE ZŁOŻYŁA BRONI
Zespół Krzysztofa Kutrzeby miał spore wahania. Świetny początek pierwszej części, niezły środek i fatalna końcówka. Wszystko to złożyło się na potrzebę gonienia wyniku po przerwie. A do odrobienia było sporo, bo sześć goli. Jednak nie z takich opresji można wyjść, czego dowodem był scenariusz z otwarcia drugiej połowy, kiedy to wzorem pierwszej krakowianki grały co chciały i trafiały jak chciały. W rolę liderki wśród przyjezdnych wcieliła się Justyna Staroń, ale to żadna nowość w tym sezonie, bowiem rozgrywająca „Pasiaczek” to jedna z najskuteczniejszych zawodniczek w całej I lidze. Może nie w pojedynkę, ale pod naprawdę mocnym wezwaniem wspomnianej Pani Justyny, krakowianki w dziesięć minut zniwelowały straty, a nawet potrafiły wyjść na skromne, ale jednak prowadzenie.

HALLOWEEN W KALENDARZU I NA BOISKU
Miniony weekend był tym halloween’owym, więc odwołań do maskarady nie brakowało. Jedni derbowe starcie oglądali w drodze na party, inni z wypiekami na twarzach, natomiast jeszcze inni zaczęli odwoływać się do „demonów przeszłości”, mając w pamięci poprzednie mecze z tego sezonu, gdzie Lwice właśnie w drugich połowach traciły wszystko, na co ciężko pracowały przez długi czas. Tym razem z dwóch historii i to pomimo bliskości terminu amerykańskiego święta, wygrała ta dobra, związana ze zwycięską serią bezpośrednich spotkań o prymat w Małopolsce.

ZAMKNIĘCIE INNE NIŻ DOTYCHCZAS
Na kwadrans przed końcem i po bramce Aleksandry Wajdy „Pasiaczki” prowadziły 23:22. Wtedy jednak wydarzyło się coś, czego tej jesieni jeszcze nie doświadczyliśmy. Bo o ile ostatni fragment sobotniej potyczki przesądził o końcowym rozstrzygnięciu, to o tyle po raz pierwszy w tym decydującym dla meczu momencie, pewnym krokiem po swoje poszły podopieczne trenera Księżyka, które mogły liczyć na wsparcie kibiców. Dwa razy ze skrzydła udanie przymierzyła Oliwia Bartusik, ciężar rozegrania akcji środkiem wzięła na siebie Magdalena Barczyk, a do tego doszły także trafienia Elizy Faryńskiej i Wiktorii Sioły. Druga tak efektowna, choć nieco skromniejsza „bramkowa fala” olkuszanek, która pozwoliła im prowadzić 28:23. Sytuacja gości stała się jeszcze trudniejsza w 53. minucie, po tym jak niebieską kartkę za przewinienie na Amelii Basarze otrzymała opoka Cracovii w ofensywie Justyna Staroń. To wydarzenie było niejako „gwoździem do trumny” przyjezdnych, które nie znalazły już w sobie na tyle sił i chęci do tego, by jeszcze raz wspiąć się na wyżyny i skutecznie powalczyć choćby o punkt, jak to zrobiły mimo przeciwności losu tydzień wcześniej w Świebodzicach. Tym sposobem ostatnie minuty były już tylko formalnością. Lwice pilnowały wyniku, a Cracovia starała się dołożyć jeszcze coś z przodu, by przegrać nie wysoko, a honorowo, bo przecież derby to derby.

DŁUGO OCZEKIWANE PRZEŁAMANIE
Skończyło się na wyniku 32:28, a więc na rozstrzygnięciu, na jakie olkuskie szczypiornistki kazały czekać swoim wiernym fanom aż do szóstej kolejki obecnego sezonu. Jednak przez pryzmat tego co się do tej pory wydarzyło: jak ten zespół się tworzył, jak odbierał bolesne lekcje i jak powstał z kolan, można śmiało powiedzieć, że warto było czekać! Wielka ulga, a przy tym radość i satysfakcja. Tak jak na poniższym zdjęciu – ZROBILIŚMY TO RAZEM i wierzymy że teraz, odwołując się do klasyka: „maszyna ruszyła” – przynajmniej mentalnie, bo sportowo przed Lwicami jeszcze wiele trudnych sprawdzianów. Najbliższy z nich w weekend 12/13 listopada w Krapkowicach z tamtejszym Otmętem.

I LIGA KOBIET gr. B – 6. kolejka

SPR Olkusz – KS Cracovia 1906 32:28 (17:11)

SPR: Januszek, Poczęsny – Kozyra (7), Bartusik (5), Zub (5), Sioła (4), Barczyk (3), Faryńska (3), Basara (3), N. Sołościuk (2), Mrozowska, Nowak, O. Sołościuk.

Cracovia: Szwonka – Staroń (8), Szymborska (7), Kamusińska (6), Wajda (3), Stachowicz (2), Barnowska (1), Podzielinska (1), Chrześcijańska oraz Bachula, Mucha, Zembol, Kulka.

Sędziowali: Jakub Pach i Piotr Węgrzyn

Widzów: 220.

SPONSOREM MECZU BYŁA FIRMA MAX-TRANS INVEST

SPR Olkusz (PK)