I LIGA. Opowieść Wigilijna

07:00 24.12.2021

Wigilia Bożego Narodzenia – dzień w którym gasną spory, w domach unosi się zapach Świąt, a zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. To także dzień, w którym po całym roku gonitwy, w końcu można się zatrzymać i delektować się tym, co w życiu najważniejsze. Rodzina, Przyjaciele – po prostu ludzie. Oni w czasie Świąt są najważniejsi. Wszystkie pozostałe aspekty – błyszczące choinki, prezenty, czy suto zastawione stoły, choć ważne, to jednak są tylko wypełniaczem dla całego wydarzenia. Od Człowieka, w betlejemskiej stajence wszystko się zaczęło i to Człowiek w tych dniach powinien być na pierwszym miejscu. W swoich publikacjach zawsze staramy się ukazywać drugą twarz naszych sportsmenek, przedstawiać ich życie pozaboiskowe, ludzkie, pełne kolorytu, jak lampki na bożonarodzeniowym drzewku. Dzisiaj, w tym wyjątkowym dniu historia dwóch zawodniczek, jednych z najbardziej doświadczonych w obecnym składzie Srebrnych Lwic – Anny Andrzejczyk i Magdaleny Barczyk, które doskonale wiedzą, co oznaczają słowa Przyjaźń i Drugi Człowiek.

I LIGA. Opowieść Wigilijna
I LIGA. Opowieść Wigilijna
I LIGA. Opowieść Wigilijna

Nie było to ani za siedmioma górami, ani za kolejnymi siedmioma rzekami, tylko tutaj – w Olkuszu. Zaczęło się jak w większości przypadków – w szkole podstawowej, a dokładniej w czwartej klasie. – Kocham sport pod każdą postacią, a że akurat piłka ręczna była wtedy na topie i dostałam zaproszenie od klubu na trening, to szybko przekonałam się, że tędy prowadzi moja droga. To były czasy, kiedy jeszcze trenowało się w stopkach do trampków. Piękne wspomnienia – zaznacza 22-letnia Anna Andrzejczyk.

Nieco później swoją przygodę z handballem rozpoczęła druga z naszych bohaterek Magdalena Barczyk. Dzisiaj 20-letnia rozgrywająca Srebrnych Lwic, pierwsze kroki na parkiecie stawiała w gimnazjum. Pracowitością i talentem szybko jednak zapracowała sobie na miejsce w wyjściowym składzie zespołów młodzieżowych SPR Olkusz. – Kiedy większość moich koleżanek miała już kilka lat gry za sobą, ja dopiero zaczynałam. Impulsem do działania był wybór klasy sportowej o konkretnym profilu. Nie żałuję wyboru, handball to ogromna część mojego życia – przekonuje Madzia.

Po raz pierwszy Dziewczyny spotkały się w grupie Juniorek, ale epizod tej znajomości był krótki, bowiem Andrzejczyk postanowiła spróbować swoich sił gdzie indziej. Wybrała Imperium Katowice, gdzie dzisiaj Przyjaciółki, a wtedy jeszcze rywalki stanęły naprzeciwko siebie w ramach rozgrywek I ligi. – Pamiętam, że jak przygotowywałyśmy się do meczu o punkty z Olkuszem, ówczesny trener mówił mi, że: „ta Barczyk na środku ma dobre podania do koła” – wspomina Ania.

Rzeczywiście, „ta Barczyk” miała to coś trzy lata temu i ma to do dzisiaj. Z tą jednak różnicą, że z większym bagażem doświadczeń i przede wszystkim już w jednej drużynie, jako partnerki, a nie przeciwniczki. – Najpierw rywalizowałyśmy na jednej pozycji, a potem okazało się, że lepiej gra się nam razem niż osobno. Najlepsza para ever! Oby tylko Madzia mi nie uciekła za szybko, bo będę musiała Ją gonić – dodaje Andrzejczyk. – Po powrocie Ani do Olkusza potrzebowałyśmy chwili czasu, żeby stać się „psiapsi”. Na początku poprzedniego sezonu przecież rywalizowałyśmy o jedną pozycję na boisku. Od początku była to jednak zdrowa, sportowa rywalizacja, która nie dość, że dodała nam skrzydeł, to jeszcze mocno pogłębiła nasze relacje. Dzisiaj wspieramy się nie tylko na parkiecie, ale i poza nim – potwierdza Barczyk.

Zarówno Ania, jak i Madzia mimo wciąż młodego wieku, są obecnie jednymi z najbardziej ogranych na seniorskich boiskach zawodniczkami Lwic. Obie od września są głównymi postaciami w zespole i to one odpowiadają za rozgrywanie akcji, a także kończenie ataków rzutami. Obie także są w klubowej czołówce strzelczyń, co jeszcze wyraźniej podkreśla ich role pełnione na boisku.

– W tym sezonie nasz zespół jest bardzo odmłodzony, większość Dziewczyn uczy się gry w I lidze. Mnie i Ani jest już trochę łatwiej, bo znamy to środowisko. Sądzę, że 7. miejsce, które zajmujemy kończąc rok 2021 jest bardzo dobre, ale liczę że druga runda będzie w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsza. Ograłyśmy się, poznałyśmy przeciwniczki. Kto wie, może nowy rok przyniesie nam więcej zwycięstw, co przełoży się na jeszcze lepszą pozycję w tabeli – żyje nadzieją Madzia Barczyk.

Swojej młodszej o dwa lata koleżance wtóruje Ania Andrzejczyk. – W każdym tygodniu zmagań widać, że nasz zespół cały czas się uczy. Widać też rezultaty, niektóre ogromne – jak choćby w spotkaniu z Gliwicami. Szkoda nam meczów, w których do sukcesu zabrakło nam bardzo niewiele. 7. miejsce na koniec roku nie jest takie złe, ale mamy chrapkę na więcej. Ostrzymy sobie kły na następny sezon, bo to nie może być przypadek, że kiedyś mówili na mnie „krwawa”!

Nie samym handballem młoda kobieta żyje, tym bardziej teraz, w końcówce grudnia, kiedy wszyscy wypatrują pierwszej gwiazdki na niebie. – Cały rok czekam na Boże Narodzenie. Uwielbiam światełka i te świąteczne piosenki! Kocham święta, a teraz jeszcze bardziej, bo w trakcie naszej rozmowy z głośników leci Wham! – przekonuje Andrzejczyk, dla której największą frajdą jest pakowanie prezentów. Zdecydowanie bardziej lubi dawać, niż dostawać upominki. Dokładnie tak samo jak w przypadku Madzi Barczyk. Obie znane są z tego, że jak coś wyczarują, to raczej marne szanse na to, aby ktoś je przebił pod choinką. Obie także mają manię elegancji w pakowaniu giftów, do tego uwielbiają poszaleć na śniegu i obejrzeć Kevina na szklanym ekranie. A przed Świętami – trochę kuchennych, ale i pokojowych rewolucji. W domach musi przecież błyszczeć i pachnąć czystością.

Jeśli Święta, to i świąteczne menu. – Czekam zawsze na karpika i pierogi. U nas taki zwyczaj, że tyle ile osób przy stole wigilijnym, tyle jest migdałów pochowanych w pierogach! A kto je znajdzie, ten ma szczęście na najbliższy rok. W zeszłym roku znalazłam, zobaczymy jak będzie w tym! – dodaje Andrzejczyk.

Dla Ani ostatnie dni przyniosły dodatkowe radości, ale skoro znalazła migdały, to przecież nie mogło być inaczej! Jeśli śledzicie nasze media społecznościowe, to na pewno zauważyliście post, w którym informowaliśmy, że któraś z olkuskich piłkarek powiedziała „TAK!”. To właśnie Ania, która razem ze swoim wybrankiem Patrykiem zdecydowali się pójść wspólną drogą. Wiemy, że to najlepszy prezent jaki mogła dostać nasza rozgrywająca, a więc i kolejny dowód na to, że grudzień to miesiąc cudów. Madzia, zgadzasz się z tym?! (pytanie bez oczekiwania na odpowiedź).

Zanim jednak plan na życie, powrót do świątecznej rzeczywistości. A tam krzątanina, tak duża, że nasza „Opowieść Wigilijna” tworzy się pomiędzy mieleniem maku, a ubijaniem białek. Ale spokojnie, skoro zaczęliśmy, to i skończymy z klasą (tak przynajmniej mamy w planach).

Wiemy, że „konikiem” Madzi są prezenty. Oczywiście te dawane innym. Sama co prawda przyjmuje podarki, ale charakter ma taki, że dawanie sprawia Jej większą frajdę. Wiemy już też, że w rodzinnym domu błyszczy jak u „Perfekcyjnej Pani Domu”, ale błyszczy też od świątecznych ozdób. 20-latka ma do nich ogromną słabość. Tak samo jak do spotkań z najbliższymi Jej osobami. – To jest wspaniały czas, kiedy dom tętni życiem. Uwielbiam swoich bliskich, a momenty spędzone z Nimi są bezcenne. Na naszym stole każdy znajdzie coś dla siebie. Staramy się z Mamą dogodzić wszystkim bez wyjątku. Sama najmocniej czekam na barszcz z uszkami – zaznacza Barczyk.

Tydzień po Bożym Narodzeniu w kalendarzu kolejne święto – Nowy Rok, a więc czas nowych wyzwań, nierzadko postanowień i planów. Jak w nadchodzących miesiącach będzie wyglądała codzienność naszych dzisiejszych bohaterek? – Dalej zamierzam walczyć o swoje, żeby każdy kolejny mecz napędzał mnie do dalszych wyzwań i aby radość po każdym wygranym meczu była taka, jak ta z Gliwicami! Cel? Poprawić kondycję! To był trudny rok, a mi potrzeba większego powera. Aktualnie nic nie planuję, bo już teraz pracę i piłkę ręczną ciężko pogodzić. Nie wspomnę już nawet o czasie wolnym… Moje życie to spontan. Kiedy wiem, że jutro mam wolne, wtedy pakuję się, wsiadam w auto i jadę podróżować, nawet jak ma to trwać jeden dzień. Czasem jestem w stanie wszystko odpuścić, oczywiście wszystko oprócz treningu… – zapewnia Andrzejczyk.

Madzia, choć lubi spontaniczne decyzje, to jednak zazwyczaj kieruje się rozsądkiem (nie, żeby „Krwawa” Ania się nim nie kierowała… wiecie o co chodzi). Plany oczywiście 20-latka ma. A jakie? Przyziemne. Planuje być zdrowa, systematyczna, na boisku jeszcze skuteczniejsza i przede wszystkim SZCZĘŚLIWA. I to szczęśliwa nie tylko od święta, ale każdego dnia, u boku swojej ukochanej Drużyny, Rodziny i Drugiej Połówki. – Jestem przekonana, że każda z Nas ma postanowienie, by każdego następnego dnia stawać lepszą wersją siebie. Tylko w taki sposób możemy budować swoją przyszłość – kończy Magdalena Barczyk.

Przesłanie godne przypomnienia, ale i zarazem natchnienia na kolejne dni. Bo tylko od Nas zależy jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Jak widać handball to nie tylko sport. To coś znacznie więcej…

Tymi historiami okraszonymi wcale nieplanowanym na wstępie morałem, kończymy naszą „Opowieść Wigilijną” i jednocześnie zamykamy 2021 rok, życząc wszystkim tego, co najpotrzebniejsze. Tak po prostu – życzymy wszystkiego tego, czego pragniecie! I pamiętajcie, że podobnie jak na boisku, gdzie Ludzie tworzą Drużynę, tak samo w domach przy choince i stołach, to Ludzie tworzą magię Świąt! SPRawcie sobie prawdziwe ŚWIĘTA! Dobrego czasu dla Wszystkich!

SPR Olkusz (PK)