I LIGA. Testowy spektakl bez happy endu

13:07 10.10.2020

Po pięciu zwycięskich meczach kontrolnych, Srebrne Lwice w końcu musiały uznać wyższość rywalek. W czwartkowy wieczór przegrały w Żorach, potwierdzając niejako prawidłowość, że hala MTS-u dla olkuszanek jest nie do zdobycia. Przy Folwareckiej punkty zgubiły w poprzednim sezonie, teraz również zeszły z parkietu pokonane.

I LIGA. Testowy spektakl bez happy endu
I LIGA. Testowy spektakl bez happy endu
I LIGA. Testowy spektakl bez happy endu

O końcowym triumfie gospodyń zadecydowała jedna bramka, a całe spotkanie należało do tych szalonych, w którym gole padały jak z rogu obfitości. 73 trafienia w godzinę dają efektowną średnią, jaką ciężko będzie powtórzyć w meczach o punkty.

Pierwsze minuty dla przyjezdnych. SPR na wstępie wypracował sobie dwie/trzy bramki przewagi, ale zespół z Żor doszedł Lwice na początku 13. minuty. Od wyniku 10:10 trudno było już wskazać faworyta i prawdę powiedziawszy ten scenariusz obowiązywał do ostatniego w tym pojedynku gwizdka sędziego. Na boisku trwała wyrównana walka, a chrapkę na wygraną u progu nowego sezonu miały obie ekipy.

– Dużo się działo przez pełne 60 minut. Zarówno my, jak i Żory staraliśmy się grać szybko, często chyba nawet za szybko. Stąd sporo błędów i rzutów z nie do końca czystych pozycji. Trafiliśmy na godnego siebie przeciwnika, który do samego końca walczył o symboliczne zwycięstwo – komentuje boiskowe wydarzenia trener Zawada.

Zwycięstwo symboliczne, bo przecież wciąż sparingowe, jednak na zakończenie okresu przygotowawczego z perspektywy MTS-u bardzo cenne. Gospodynie zasłużyły na pochwały, bo w kilku przypadkach potrafiły dogonić wynik, a w najważniejszej fazie spotkania wytrzymały jego trudy i nie wypuściły skromnej wygranej z rąk.

Srebrne Lwice nadal mają swoje problemy. Chodzi o braki kadrowe. Kontuzje Oli Nowickiej, Pauliny Marszałek, Wiktorii Sioły i Weroniki Gęgotek okazały się na tyle poważne, że całej czwórki z całą pewnością zabraknie podczas zbliżającej się inauguracji sezonu 2020/2021. W tej sytuacji zmiany w wyjściowej siódemce są nieuniknione. W Żorach za rozegranie akcji odpowiadały Magdalena Barczyk i Anna Andrzejczyk, a na kole na tyle, na ile mogła walczyła Kinga Kasprowicz. Lwice często swoje akcje kończyły ze skrzydeł. Sabina Radlak i Paulina Łuczyk potwierdziły dobrą dyspozycję, choć przez twardą grę obronną drużyny z Żor wcale nie miały łatwo. Pomimo 37 wpuszczonych goli ponownie pewnym punktem w bramce SPR-u była Dagmara Knapik.

– Nie jestem przesądny, ale patrząc na nasze ostatnie bezpośrednie potyczki z MTS-em, to rywalki mają znacznie lepszy bilans. Nie uważam jednak, że w czwartek byliśmy gorszym zespołem. Długo przecież prowadziliśmy i tak naprawdę przegraliśmy trochę na własne życzenie. Nie miałem obaw przed rotowaniem składem, bo chciałem żeby każda z zawodniczek zagrała. W meczu o ligowe punkty będzie już inaczej. Teraz schodzimy z obciążeń treningowych i na przyszłą sobotę będziemy w optymalnej formie – dodaje szkoleniowiec SPR-u.

Ostatecznie MTS wygrał 37:36 i choć Lwice zeszły z parkietu pokonane, to na poziom sportowy i emocjonalny nie można narzekać. Takie sparingi to przyjemność. Jeśli oba zespoły w lidze zaprezentują podobną formę, to o handballowe spektakle możemy być spokojni. A porażki są wkalkulowane w sport, tym bardziej te w meczach towarzyskich.

– To był nasz ostatni sprawdzian przed początkiem ligowej kampanii. Mamy nieco ponad tydzień na dogranie szczegółów i dobranie optymalnego składu. Jestem zadowolony z pracy jaką przez ostatnie tygodnie Dziewczyny wykonały, trochę mniej z aktualnej sytuacji kadrowej, ale na urazy nie mamy żadnego wpływu. Nasz fizjo robi co w jego mocy aby powrót całej czwórki nastąpił jak najszybciej – kończy Kamil Zawada.

SPR Olkusz (PK)